1. Indywidualna praca uczniów z kartami pracy. (załącznik 1) 2. Sprawdzenie wykonania zadania i wklejenie do zeszytu pasków z imionami postaci wedlug podziału na postacie fikcyjne i historyczne, pogan i chrześcijan. (załącznik 2) 3. Rozmowa z uczniami na temat reprezentantów świata pogan: Nerona i Petroniusza oraz wyciąganie
To cechy, które chrześcijaństwo dzieli z wieloma innymi tajemnymi kultami owych czasów. We wczesnym chrześcijaństwie nacisk był kładziony na chrzest, który był rodzajem inicjacji i zapoznania neofity z tajemnicą wiary. Chrześcijańska koncentracja na zbawieniu i życiu pośmiertnym nie odbiega od innych tajemnych kultów.
Po pierwsze, zasadniczą Biblią pierwszych chrześcijan, jak to stwierdza NT (por. 2Tym.3:15-17; Rz.15:4; 1Kor.10:6), był Stary Testament. Po drugie, pierwsi chrześcijanie nie potrzebowali dalszego objawienia od Apostołów w formie pisemnej z jednego oczywistego powodu: wciąż mieli żyjących apostołów, którzy mogli ich nauczać.
N. T. Wright – Początki chrześcijaństwa a zmartwychwstanie Jezusa. 29 marca 2017 Marcin Walczak 5 komentarzy. Początki chrześcijaństwa a zmartwychwstanie Jezusa. Zmartwychwstanie Jezusa jako problem historyczny. (Tekst opublikowany w Sewanee Theological Review 41.2, 1998. Udostępniony za pozwoleniem autora na jego stronie internetowej.)
Co trzeci człowiek jest chrześcijaninem. Mimo agresji wobec wyznawców Chrystusa przez przedstawicieli innych religii oraz ze strony świeckiego państwa, chrześcijan jest nadal najwięcej na świecie. Chrześcijanie są największą grupą religijną na świecie, liczącą 2,2 mld wiernych i stanowiącą 32 proc. światowej populacji.
Dla pierwszych chrześcijan liczył się tylko fakt, że Bóg stał się człowiekiem. Nie przywiązywali oni większej wagi ani do miejsca, ani do daty Jego przyjścia na świat.
Około trzech tysięcy przyjęło wówczas — w dniu Zesłania Ducha Świętego — chrzest święty. Taki był początek Kościoła powszechnego. Ustanowienie pierwszych diakonów. Z dnia na dzień przybywało wyznawców Chrystusa. Konieczni byli pomocnicy w głoszeniu Dobrej Nowiny i w pracy charytatywnej pośród wdów i sierot.
Śladami pierwszych chrześcijan • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz!
Książka Msza pierwszych chrześcijan autorstwa Aquilina Mike, dostępna w Sklepie EMPIK.COM w cenie . Przeczytaj recenzję Msza pierwszych chrześcijan. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze!
w pierwszych wiekach Kościoła. kolejne prześladowania. rok 64 - pożar w Rzymie. ok. 33/34 roku - ukamieniowanie św. Szczepana. Kolejne prześladowania wybuchły za panowania cesarza Domicjana(w latach 81–96), który bał się utraty władzy. Poczuł się zagrożony, gdy poznał przepowiednię, że potomek Dawida ma zostać władcą świata.
1439vaB. Chrześcijaństwo zrodziło się z judaizmu i pozostaje w nim mocno zakorzenione. Jan Paweł II w przemówieniu wygłoszonym w rzymskiej synagodze 13 kwietnia 1986 roku nazwał żydów naszymi "starszymi braćmi w wierze". Z tego też powodu uznał, że relacje z judaizmem są dla chrześcijaństwa sprawą wewnętrzną, a nie międzyreligijną. "Religia żydowska nie jest dla naszej religii rzeczywistością zewnętrzną, lecz czymś wewnętrznym"- mówił Papież. Inicjatywa Boga Zarówno w judaizmie, jak i w chrześcijaństwie w relacji między Bogiem a człowiekiem inicjatywa zawsze należy do Boga. To podstawowy duchowy rys charakterystyczny dla "judeochrześcijaństwa". Bóg jest tym, który szuka człowieka, pragnie nawiązywać z nim coraz bliższą, wręcz intymną relację. Tak było od samego początku - w przypadku Abrahama, Jakuba, Mojżesza, proroków i całego zgromadzenia Izraela. Z sytuacją odwrotną spotykamy się w przypadku religijności pogańskiej, gdzie inicjatywę ma człowiek. Kierując się swoim ego, własnym interesem, pragnieniami i umysłem, zwraca się ku bogom, by zyskać ich przychylność dla siebie i własnych planów. Jego działanie opiera się jednak na lęku i swoistej niewoli, w przeciwieństwie do żydowskiego i chrześcijańskiego doświadczenia wiary w Boga z owej niewoli wyzwalającego. Żyd i chrześcijanin, którego szuka Bóg i który w spotkaniu z Nim doznaje wyzwolenia, staje się człowiekiem wolnym. Zgodnie ze słowami: "Ku wolności wyswobodził nas Chrystus" (Ga 5, 1). Mamy tu też do czynienia z innym rodzajem wolności, bliższym liberalnemu sposobowi jej pojmowania. W obu omawianych religiach człowiek pozostaje wolny w tym sensie, że może odpowiadać Bogu "nie", odwracając się od Jego propozycji. Na tym polega owa niezmierzona miłość Boga do człowieka, że akceptuje go, gdy odrzuca boską inicjatywę lub gdy się z nią zmaga, idąc w życiu krętymi ścieżkami. Bóg zatem pozostawia człowieka w pełnej niezależności, by mógł nieustannie dokonywać wyborów samodzielnie i bez żadnego przymusu. Istota rzeczy polega bowiem na osobistym, egzystencjalnym doświadczaniu skutków własnych wyborów między tym, co dobre dla mnie wedle moich wyobrażeń, przekonań i umysłu, a tym, co dobre według zamysłu Boga Jedność ciała i ducha Kolejną właściwością wspólną dla judaizmu i chrześcijaństwa jest jedność ciała i ducha. Tradycja żydowska (choć niecała), a w jeszcze większym stopniu tradycja chrześcijańska pełne są zmagań z próbami rozdzielania tych dwóch wymiarów ludzkiej egzystencji. Kultura grecka mówiła o dwoistości ludzkiej natury i rozdzieleniu duszy od ciała. Według Platona ciało stanowi więzienie dla duszy i człowiek winien uwolnić się od tej niewoli. Pewne skutki owej pogardy dla ciała pojawiają się w późniejszym średniowieczu. W okresie renesansu i baroku widoczne jest natomiast odreagowanie wobec tej skrajności. Nierzadko mamy wówczas do czynienia z przesadnym kultem cielesności. Nurt ten pozostaje obecny także w dzisiejszej cywilizacji euroamerykańskiej. Na przestrzeni wieków pokusy herezji w tej kwestii wciąż powracają. Heschel uważa, że "nie istnieje konflikt między Bogiem a człowiekiem, nie ma wrogości między duchem a ciałem, nie wbito klina między to, co święte, a to, co świeckie. Człowiek nie istnieje z dala od Boga. To, co ludzkie, jest linią graniczną tego, co boskie". Nauka chrześcijańska o jedności tego, co duchowe, i tego, co cielesne, pozostaje mocno zakorzeniona w dorobku myśli żydowskiej. Według niej ciało jako stworzone przez Boga - a wszystko, co On stworzył, było dobre (por. Rdz 1, 1-31) - stanowi niezwykle istotny składnik ludzkiej natury. Stąd należny ciału szacunek. W Księdze Hioba czytamy: "Ciałem swym Boga zobaczę, (…) moje oczy ujrzą, nie kto inny; moje nerki już mdleją z tęsknoty" (Hi 19, 26-27). Jak pisze Byron L. Sherwin, uczeń Heschela, "podczas gdy we wcześniejszej średniowiecznej myśli żydowskiej samopoznanie, jako drogę do poznania Boga i świata, odnoszono przede wszystkim do duszy ludzkiej, to później właśnie ludzkie ciało stało się narzędziem nie tylko samopoznania, lecz i poznania Boga oraz stworzenia". Delfickiej maksymy »Poznaj samego siebie« nie ograniczano już wyłącznie do poznania duszy, lecz odnoszono ją i do poznania ciała" - pisze z kolei inny żydowski filozof Alexander Altmann. Talmud zaleca kontemplację ciała jako sposób poznania mądrości Najwyższego. Święty uczynek, czyli micwa - rzecz fundamentalna dla żydowskiego życia - nie jest możliwy bez udziału ludzkiego ciała. Owszem, między ciałem i duchem istnieje poważne napięcie wewnętrzne, można je jednak pokonać właśnie przez święty uczynek. Spuściznę judaizmu przejęło chrześcijaństwo, które bardzo mocno uwypukla jedność ciała i duszy, podkreślając poszanowanie dla ludzkiego ciała, także lub przede wszystkim w wymiarze płciowym. Jedność ta została mocno zaakcentowana przez fakt Wcielenia Syna Bożego i Jego zmartwychwstanie. Słowo źródłem życia Cechą odróżniającą duchowość judaizmu i chrześcijaństwa od innych typów duchowości jest także sposób rozumienia pojęcia "słowo". Istnieje zasadnicza różnica między interpretowaniem "słowa" w kulturze europejskiej, zdominowanej przez mentalność grecko-rzymską, a jego treścią w kulturze Bliskiego Wschodu, zwłaszcza zaś w mentalności ukształtowanej przez Biblię hebrajską i judaizm. W Europie "słowo" pozostaje bliskie znaczeniowo "pojęciu", a nawet "idei". Należy zatem do sfery myśli, filozofii, teorii, co oznacza, że jego autorem jest człowiek. W kulturze grecko-rzymskiej "słowo" to w istocie twór ludzkiego intelektu. Natomiast dla żydów, zarówno w tradycji biblijnej, jak i rabinicznej, "słowo" oznacza konkretny fakt historyczny, realne wydarzenie, które obiektywnie miało miejsce. Ponieważ nad historią panuje Bóg i On stwarza "słowo" - czyli wydarzenie - ono zawsze jest Jego autorstwa. Cała historia pozostaje w Jego ręku i nic nie dzieje się bez Jego wiedzy, co więcej - bez Jego przyzwolenia. Dlatego św. Jan mówi, że "na początku było Słowo" (J 1, 1), zaś w Księdze Rodzaju czytamy, że gdy tylko Bóg wypowiadał słowo, to natychmiast stawało się ono rzeczywistością: pojawiły się wody, ląd, zwierzęta, rośliny i ludzie. Takie było historyczne doświadczenie Izraelitów. Podobnie rzecz się ma z Dziesięcioma Słowami, czyli Dekalogiem. Ich autorem i dawcą jest Bóg. Żydzi doświadczali, że jeśli żyją w sposób, jaki przekazał im od Boga Mojżesz, są zadowoleni i umierają "syci dni" na podobieństwo Abrahama. Człowiek nie byłby w stanie wymyślić Dekalogu ani całej Tory, gdyż jego natura skłania do innej etyki i hierarchii wartości. Skoro jednak człowiek został stworzony na podobieństwo Boga - i jest w nim jakoś odbity obraz Stwórcy - to stopniowe objawianie mu jego pochodzenia nakłada nań, jak mówi Talmud, pewne zadanie. Zadaniem tym staje się wypełnianie Dekalogu, Tory. Tora została oddana w ręce człowieka. Teraz możemy lepiej rozumieć, co oznacza stwierdzenie, że Jezus Chrystus jest słowem Boga, które Pan daje człowiekowi, by ten w swej wolności mógł zrobić z Nim, co chce: zabić, oddalić i być nieszczęśliwym lub przyjąć, by nim żyć i być szczęśliwym. W tej przestrzeni zawiera się miłość Boga do ludzi. Owszem, Bóg, widząc ich bezsilność w czynieniu dobra, w wypełnianiu Tory, sam wypełnia - jak uczynił w przymierzu zawartym z Abrahamem - swą obietnicę. Przeprowadza Jezusa przez śmierć i daje Mu życie. Co więcej - pozwala poznać, że Jezus Chrystus ma tego samego Ducha zwycięstwa nad śmiercią i może udzielać Go konkretnym stworzonym osobom, czyniąc swój Kościół. Na tym bowiem polega istota Kościoła, wszystkie inne jego cechy czy zadania są wtórne. Słowo Boga to nie jedynie Biblia, Pierwszy Testament i Drugi Testament. Jest ono czymś nieskończenie większym. Daje się poznać we wszelkim "ciele", "wcieleniu", w tym wszystkim, co jest sposobem objawiania się Boga na ziemi. A zatem oprócz Biblii mentalność oraz życie żydów i chrześcijan kształtują historia i Tradycja, które skądinąd przez to samo życie są kształtowane. To oczywiste, że gdy z historii i teraźniejszości wyjmiemy Boga i Jezusa Chrystusa, przestaje ona być historią świętą, stając się zwykłym ciągiem faktów historycznych, które możemy interpretować na rozmaite sposoby zależnie od własnego światopoglądu. Biblia i Tradycja oraz ich egzegeza są lustrem, w którym każdy z nas może się przeglądać, by móc w świetle Boga spojrzeć na swoje życie, życie rodziny, społeczeństwa i świata. Nie ulega wątpliwości, że tę odnowioną świadomość istoty słowa Bożego - mocno obecną wśród pierwszych chrześcijan - Kościół katolicki odzyskiwał stopniowo, a wyraził ją w dziele Soboru Watykańskiego II. Szukanie coraz bliższej relacji z Jezusem Chrystusem musi oznaczać głębsze wejście w żydowskie korzenie chrześcijaństwa, w żydowski sposób postrzegania rzeczywistości i egzegezy Pisma. Pamięć jako drogowskaz Kolejnym wyróżnikiem religii Izraelitów - jakże istotnym - jest specyficzny sposób postrzegania zbawczych wydarzeń w ich własnej historii. Sposób ten można określić jako memoryzację i aktualizację. Mam na myśli zbiorową pamięć o interwencjach Boga w ich życiu społecznym. Postawa ta ma swoje zakorzenienie w Księdze Powtórzonego Prawa, przede wszystkim w słowach: "Gdy Pan, Bóg twój, wprowadzi cię do ziemi, o której poprzysiągł przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi, że da tobie miasta wielkie i bogate, których nie budowałeś, domy pełne wszelkich dóbr, których nie zbierałeś, (...) strzeż się, byś nie zapomniał o Panu, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli" (Pwt 6, 10-12). Nie chodzi tu o zwykłą pamięć. Każda bowiem żydowska proklamacja, zwłaszcza liturgiczna, a także modlitwa, oznacza aktualizację istotnych momentów przeszłości, w których Bóg interweniował w życie tego ludu, aby mógł On okazać swą moc w obecnych problemach osób i całej wspólnoty. Dlatego tak istotne jest przekazywanie wiary zrodzonej z tych wydarzeń z pokolenia na pokolenie: "Wpoisz je twoim synom" (Pwt 6, 7). Autor Księgi Powtórzonego Prawa ma na myśli przede wszystkim dwa najważniejsze wydarzenia, które ukształtowały wiarę i mentalność żydowską: wyjście z niewoli egipskiej oraz nadanie Prawa, Tory, na Synaju. Liturgiczne i modlitewne przywoływanie tamtych faktów nie ma na celu jedynie podtrzymywania pamięci w sensie obchodów ku czci, lecz przepowiadanie niezmiennej mocy Boga, który dziś nadal może wyprowadzać z kolejnych niewoli i prowadzić swój lud - indywidualnie i wspólnotowo - ku coraz pełniejszemu pojmowaniu i wypełnianiu Tory. Podobnie rzecz się ma z chrześcijanami, którzy mogą doświadczać aktualizacji zbawczych wydarzeń paschalnych Jezusa Chrystusa podczas każdej Eucharystii i co ważne, innych liturgii. Właśnie wówczas słowo ma szczególną moc, ponieważ Bóg działa w swym zgromadzeniu, Jezus zaś mówi, że jest obecny tam, gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Jego imię (por. Mt 18, 20). Nie chodzi tutaj o jakąś magię sprowadzającą obecność Boga przez sam fakt zebrania się ludzi, ale o to, że Izrael nazywany jest ludem słuchania. Fundamentalnym słowem dla żydów jest bowiem Szema - "słuchaj". Izrael jest ludem, który słucha Boga, ludem słuchania Jego słowa. Wiara bierze się ze słuchania, dlatego Jezus stwierdza: "Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!" (Mt 8, 8) oraz "Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je" (Mt 8, 21). Bóg mówi przez Proroka, że obrzydły Mu wszelkie nasze obchody, uroczystości, święta i liturgie, bo w gruncie rzeczy nie słuchamy, a jeśli słuchamy, to po to, by uznać konkretne słowo za przydatne dla innych ludzi (por. Iz 1, 14). Tym samym uznajemy, że Bóg nie ma mocy nad naszym życiem, co często maskujemy opinią, że przecież nie będzie On zajmował się takimi drobnostkami jak nasze sprawy codzienne. Dla żydów Tora to objawienie miłości Boga do nich. Nie jest ona prawem, doktryną, nakazem, lecz obietnicą pełni życia, miłości i jedności z Bogiem i ludźmi. Bóg mówi: "Jeśli będziesz Mnie szukał, to dam Ci się znaleźć i sam obietnice te będę wypełniał". Jezus z Nazaretu przedstawi się jako Ten, który jest realizacją Tory, ponieważ sam Bóg wypełnia podstawowy brak w człowieku: niemożność kochania nieprzyjaciela, czyli drugiego człowieka, który mnie rani, działa na moją niekorzyść, krzyżuje plany i wyobrażenia o życiu i ludziach. Krótko mówiąc, fakt, że Bóg stał się człowiekiem, oznacza, że spełnia obietnicę daną Abrahamowi, Izraelitom i wszystkim ludziom, że będą zbawieni, że życie ze wszystkimi "krzyżami", przeciwnościami, cierpieniami nie jest przekleństwem, lecz błogosławieństwem, za które będą Mu dziękować. Na pytanie, gdzie mieszka Bóg, żydzi odpowiadają: mieszka w błogosławieństwie. Nie w tym, o które ludzie proszą, gdy wołają: "Niech Bóg nam błogosławi", lecz w błogosławieństwie, jakie wychodzi z ich ust, gdy doświadczyli Jego obecności i miłości tam, gdzie spodziewali się zniszczenia i przekleństwa. To właśnie czynią żydzi podczas uczty paschalnej, gdy wznoszą kolejne kielichy błogosławieństwa, dziękując Bogu za to, czego dla nich do tej pory dokonał i jeszcze dokona, chociaż już przeszłe dzieła by wystarczyły. Dlatego - jak pisze przywoływany wcześniej Heschel - "Żydzi nie czuli się »narodem Księgi«. Nie uważali, że posiadają »Księgę«, tak jak nikt nie może uważać, że posiada życie. Księga, Tora, była ich istotą, tak samo jak oni, Żydzi, byli istotą Tory". Jezus Chrystus wszedł w ryt żydowski, błogosławiąc Boga Ojca za swą drogę paschalną, co na krzyżu objawiło się zgodą na Jego wolę. W ten sposób Jezus spełnia swą misję jako Słowo, stając się następnie przyczyną, dla której chrześcijanie mogą błogosławić Boga Izraela, Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba. Ludzie ochrzczeni bardzo często interpretują słowo Boga - a przede wszystkim samego Jezusa Chrystusa - w sposób przewrotny; obłaskawiamy je, próbujemy ich używać dla budowania swego ja, a nie Jego chwały. Z drugiej strony słowo nie zostawia nas z tą trudną i nieznośną świadomością naszej skażonej, głęboko egoistycznej natury, wobec której jesteśmy bezsilni, lecz daje nadzieję na miłość Boga, która nie tylko uzdrawia, lecz chce udzielić się każdemu osobiście za darmo. Stąd porównanie słowa Boga do miecza obosiecznego: boleśnie rozcina ropiejącą ranę, co jest konieczne dla dalszego procesu leczenia, a zarazem opatruje ją wraz z dobrym rokowaniem i darem skutecznej terapii (por. Hbr 4, 12). Tekst pochodzi z książki "Od lęku do nadziei" Prawdziwa polityka to dawać człowiekowi taką możliwość, by z jego serca znikło ostrze nienawiści skierowane ku drugiemu. Uczynić to może tylko Bóg. Nie można zrozumieć istoty chrześcijaństwa i Kościoła bez ponownego odkrycia żydowskich korzeni tej wiary. Dopiero powrót do źródeł i przyjęcie nowości Ewangelii umożliwia chrześcijanom pełnienie swej misji. Jan Grosfeld przygląda się specyfice chrześcijańskiej i żydowskiej koncepcji osoby i wspólnoty oraz bada ich wpływ na życie społeczne. Podkreśla konieczność realizacji i rozwoju dzieła Soboru Watykańskiego II oraz rolę czytelnego i autentycznego świadectwa.
Poznaj 10 niezwykłych miejsc, które zapisały się najważniejszymi wydarzeniami w życiu Kościoła. To miejsca, odwiedzane co roku przez mnóstwo wiernych, którzy oddają się w skupieniu modlitwie, stając się częścią historii religii chrześcijańskiej. Ich wyjątkowość polega nie tylko na świadomości, że właśnie tam miały miejsca ozdrowienia, objawienia i najistotniejsze chwile dla wiernych, ale też na tym, że będąc tam, możemy sami poczuć w sercu namiastkę wzniosłości minionych wydarzeń. Połączenia lotnicze w te niesamowite miejsca znajdziecie na stronie Tanie loty — 1. Fatima W Fatimie w Portugalii wierni odwiedzają Sanktuarium Fatimskie. Od wielu lat stanowi ośrodek kultu maryjnego i jest celem pielgrzymek z całego świata. A wszystko swój początek miało w 1917 roku, kiedy to pomiędzy 13 maja a 13 października trójce małych pasterzy z Fatimy objawiała się Matka Boża, przekazując trzy tajemnice fatimskie. Przekazane dzieciom - Hiacyncie i Franciszkowi Marto oraz Łucji dos Santos — tajemnice, upublicznione zostały dopiero w 1941 (dwie z trzech wizji) oraz w 2000 roku. Sanktuarium, do którego odbywają się pielgrzymki powstało dokładnie w miejscu objawień Matki Bożej. Do Fatimy najlepsze połączenia lokalne znajdzie z Porto. Z Polski najtańsze połączenia lotnicze z Warszawy. Loty Warszawa Porto już od 854 zł w dwie strony 2. Jerozolima Jerozolima to największe miasto i stolica Izraela. To wyjątkowe miejsce ważne jest nie tylko dla chrześcijaństwa, ale także dla islamu, judaizmu i wielu innych religii. Dla chrześcijan szczególne znaczenie ma rola miasta w Starym Testamencie oraz w życiu Jezusa Chrystusa. W Jerozolimie jest więc co najmniej kilka miejsc, które podczas pielgrzymki trzeba koniecznie odwiedzić. Aby podkreślić wyjątkowość Jerozolimy, wystarczy wspomnieć o kilku wydarzeniach, które miały tam miejsce: według opisów biblijnych, Jezus Chrystus zawitał tam już kilka chwil po narodzinach, na Górze Syjon odbyła się ostatnia wieczerza, Golgota to miejsce ukrzyżowania Jezusa Chrystusa, a Bazylika Grobu Świętego, to miejsce złożenia ciała i zmartwychwstania. Najlepszym sposobem dostania się do Jerozolimy jest lot z Warszawy do Tel Avivu a następnie połączenie lokalne bezpośrednio do Jerozolimy. Loty Warszawa Tel Aviv już od 398 zł w dwie strony 3. Lourdes Lourdes jest miastem, leżącym w południowej Francji. Mieszczące się tam sanktuarium maryjne jest największym w kraju i jednym z największych na całym świecie ośrodków kultu maryjnego. Poprzez to, jest także bardzo popularnym celem pielgrzymek — Lourdes odwiedza rok do roku ponad 6 milionów wiernych. To właśnie w miejscu, w którym stoi dziś sanktuarium, w 1858 roku czternastolatce — Bernadecie Soubirous, objawiła się Matka Boża. Dziewczynka usłyszała wtedy słowa (wymówione w miejscowym języku) Que soy era Immaculada councepciou, co w tłumaczeniu oznaczało Jestem Niepokalane Poczęcie. Loty Warszawa Lourdes już od 1746 zł w dwie strony 4. Loreto Loreto rozciąga się w malowniczych Włoszech nad Adriatykiem. Licznie przybywający pielgrzymi odwiedzają tu sanktuarium Santa Casa (pełna nazwa: Papieskie Sanktuarium Większe Świętego Domu Madonny z Loreto). To piękna, bogato zdobiona XV-wieczna bazylika, której szyku dodają wspaniałe mozaiki, dzieła Bramantego, freski i spektakularne rzeźby. Ale dla wiernych istotniejszym celem pielgrzymek jest Święty Domek, który znajduje się na terenie sanktuarium. Choć na świecie istnieje wiele replik, to według legendy właśnie tu stoi fragment prawdziwego nazaretańskiego domu Maryi. Do Włoch przewiozła go rodzina De Angelis, ratując przed zniszczeniem. Santa Casa di Loreto jest z kamienia, a od strony zewnętrznej ściany zdobią marmurowe płaskorzeźby. To tu miała urodzić się Maryja, tu miała się wychowywać i doświadczyć zwiastowania. Tu także, według legendy, mieszkał Jezus Chrystus. Do Loreto możecie dostać się z Bolonii. Z Polski najtańsze bilety lotnicze znajdziecie z Warszawy. Loty Warszawa Bolonia już od 298 zł w dwie strony 5. Betlejem Betlejem to miasto w Autonomii Palestyńskiej. Od wieków kojarzone jest z kultem miejsca narodzin Jezusa Chrystusa. Nic więc dziwnego, że co roku przybywają tu tłumy pielgrzymów, aby oddać się modlitwie. To właśnie tu, w półnaturalnej Grocie Mlecznej/Grocie Narodzenia (Magharet es Sitti Mariam) w Palestynie mieści się sanktuarium maryjne. Tu stoi dumnie Bazylika Narodzenia Pańskiego — jeden z najstarszych kościołów na świecie, pod nią zaś znajduje się grota, w której na świat miał przyjść Jezus Chrystus. W centralnym punkcie znajduje się miejsce Narodzenia Pańskiego, oznaczone łacińską gwiazdą z początku XVIIIw. Aby dostać się do Betlejem trzeba dojechać autobusem do granicy, czyli muru zbudowanego w ostatnich latach przez Izrael. Połączenia takie znajdziecie bezpośrednio z Tel Avivu. 6. Medjugorie Medjugorie leży w Bośni i Hercegowinie. To jedno z ciekawszych miejsc pielgrzymek, po dziś dzień bowiem, wydarzenia, których było świadkiem nie zostały przez kościół ani odrzucone, ani potwierdzone — badanie ich autentyczności wciąż trwa. Niezależnie od tego jednak, rokrocznie, przyciąga tłumy wiernych, który pragną odwiedzić miejsce licznych objawień Matki Bożej. Relacje objawień przekazane zostały przez sześć osób. Początek miały w 1981 roku i według widzących, wciąż trwają. Mimo braku oficjalnego centrum kultu, wierni przybywają do Kościoła św. Jakuba, odwiedzając jednocześnie miejsca kolejnych objawień. Bezpośrednio do Medjugorie znajdziecie połączenia z Belgradu. Loty Warszawa Belgrad już od 470 zł w dwie strony 7. Watykan Watykan — Państwo Watykańskie to kościelna enklawa w Rzymie, która całemu światu (słusznie) kojarzy się z Biskupem Rzymu i Stolicą Apostolską. Historia samego Wzgórza Watykańskiego sięga już IV wieku. Początkową siedzibą papieską był Lateran, Watykan wówczas stanowił miejsce pielgrzymek do grobu św. Piotra. Niedługo potem, Watykan zaczął stawać się miejscem ochronnym dla papieża, aby w końcu, oficjalnie w 1377 roku stać się papieską siedzibą. Obok rezydowania papieża i bycia siedzibą papieskich dykasterii, Watykan to także spektakularna Bazylika św. Piotra na placu św. Piotra, zbudowana w miejscu, w którym złożono relikwie św. Piotra. W jej podziemiach mieszczą się groby papieskie — w tym, tak bliski sercu Polaków grób Jana Pawła II. To także pomniejsze kościoły, kaplice i oszałamiające muzea watykańskie. Loty Warszawa Rzym już od 163 zł w dwie strony 8. Asyż Kolejnym celem pielgrzymek we Włoszech jest Asyż. Wierni przybywają tu licznie, aby odwiedzać Bazylikę św. Franciszka — z relikwiami, Bazylikę św. Klary — również z relikwiami oraz Krzyżem z San Damiano, ale przede wszystkim przybywają dlatego, że Asyż jest miejscem narodzin św. Franciszka oraz św. Klary. To malownicze miasteczko znane jest także z międzynarodowego pojednania religijnego, zapoczątkowanego przez Jana Pawła II podczas Światowych Dni o Pokój (pierwsze spotkanie odbyło się w 1986 roku, gromadząc przedstawicieli niemal wszystkich religii na świecie). Obok wspaniałych kościołów i katedr, zobaczyć tu można Grotę św. Franciszka, w której zachowało się jego kamienne łoże. Do Asyżu dostaniecie się np. z Florencji (ok. godziny samochodem). Loty Warszawa Florencja już od 218 zł w dwie strony 9. Góra Synaj Kolejnym — wcale nie mniej ważnym od poprzednich — miejscem odwiedzin pielgrzymów z całego świata jest Góra Synaj, zwana także Górą Mojżesza. Leżąca na Półwyspie Synaj w Egipcie góra, jest miejscem, gdzie wg Starego Testamentu Bóg Jahwe miał przekazać Mojżeszowi Dziesięć Przykazań w formie kamiennych tablic. Tu także Mojżesz zawarł z narodem izraelskim przymierze. U stóp Góry Świętej Katarzyny leży Klasztor Świętej Katarzyny, w którym miało dokonać się biblijne Objawienie Jahwe. To miejsce, choć w gorącym, niełaskawym klimacie, jest dla chrześcijan wyjątkowe, dlatego przyciąga tak tłumnie ludzi z całego świata. Tutaj znajdziecie loty do Egiptu - ceny od 962 w dwie strony 10. Jezioro Galilejskie Jezioro Galilejskie, zwane także morzem Kinneret leży w Galilei w Izraelu. To niezwykłe jezioro przepływowe, przepuszczające przez swój nurt rzekę Jordan. To właśnie z tego regionu — z nabrzeży jeziora pochodziła większość apostołów Jezusa. Nad brzegiem także zostali oni powołani przez Jezusa Chrystusa. Również najsłynniejsze kazanie zostało wygłoszone na górze nad brzegiem jeziora, tu także zapisały się w historii religii liczne cuda oraz wiele ozdrowień, dokonanych na ludności rybackich wiosek przez Jezusa Chrystusa. Tak jak w przypadku Betlejem najlepszym sposobem dostania się na Górę Synaj są połączenia autokarowe z Tel Avivu Świat w swoim bogactwie skrywa jeszcze wiele miejsc chrześcijańskich cudów, które warto odwiedzić. Powyższe zestawienie stanowi jednak z pewnością listę najważniejszych, najznakomitszych i bezwzględnie wartych odwiedzenia miejsc kultu religijnego. opr. mg/mg
W głębi Bazyliki Najświętszego Serca w Rzymie, wzniesionej staraniem św. księdza Jana Bosko, można podziwiać obraz [1], przedstawiający jego sen o dwu kolumnach. Oto 30 maja 1862 r. ksiądz Bosko ujrzał we śnie wielką bitwę morską, w której ogromna ilość małych i dużych statków wystąpiła przeciwko jednemu, wspaniałemu okrętowi – symbolowi Kościoła. Papież był jego sternikiem. Okręt ten, chociaż zaciekle atakowany przez wrogie statki, wyszedł z bitwy zwycięsko. Jak to było możliwe? Papież stojący przy sterze ujrzał w pewnym momencie dwie kolumny, które wynurzały się z morskiej toni. Na szczycie jednej z nich, potężniejszej i wyższej, znajdowała się wspaniała, jaśniejąca blaskiem Najświętsza Hostia, a kolumna ta była zaopatrzona w napis: „Salus credentium” („Zbawienie wierzących”). Na szczycie drugiej, niższej kolumny, widoczna była postać Niepokalanej Dziewicy Maryi; kolumna ta miała napis: „Auxilium Christianorum” („Wspomożycielka Chrześcijan”). Papież niezwłocznie skierował swój okręt w sam środek pomiędzy kolumny, a gdy już do nich dopłynął, to zaraz też do nich obu przycumował. Na ten widok wrogie okręty rozpierzchły się, a na morzu zapanowała głęboka cisza. Ks. Bosko skomentował sen tak: „Są tylko dwa sposoby, by uratować się w tak wielkim dramacie: nabożeństwo do Najświętszej Maryi Wspomożycielki Wiernych i częsta Komunia Święta. Należy dołożyć wszelkich starań, by te dwie praktyki były realizowane wszędzie i w życiu wszystkich”. Dziś, gdy po raz kolejny pragniemy przygotować się do jak najlepszego uczestnictwa we Mszy Świętej, mamy świadomość, jak bardzo nasza Wspólnota Nieustającego Różańca zakotwiczona być musi w głębokiej więzi z Niepokalaną Dziewicą Maryją, z Jej planem walki z potęgami zła w świecie. Pragniemy, realizując plan Wielkiej Nowenny, spełniać Jej życzenia, które w Fatimie wypowiedziała do nas wszystkich. Jednocześnie pragniemy, aby nasza więź z Chrystusem przychodzącym do nas w Najświętszej Hostii potężniała i wzrastała tak, abyśmy nie tylko pragnęli spełniać plan Boga i Niepokalanej, ale dysponowali mocą Bożą, konieczną do jego realizacji. Wejdźmy zatem z sercem otwartym w czas zamyślenia nad wielką eucharystyczną tajemnicą Wcielonego Boga, nad tajemnicą Jego prawdziwej Bosko-ludzkiej obecności, nad tajemnicą naszego sakramentalnego udziału w Jego zwycięskim przejściu poprzez Otchłań Śmierci do nowego, wiecznego życia w Zmartwychwstaniu. Wejdźmy pełni wdzięczności Bogu za to, iż dane nam będzie już za kilkadziesiąt minut dzięki kapłańskiej posłudze czcigodnego księdza ……………….. prawdziwie znaleźć się w Wieczerniku Ostatniej Wieczerzy, prawdziwie uczestniczyć we Mszy Świętej, sprawowanej przez Niego w noc przed Męką w obecności Apostołów… i nie tylko Apostołów, ale i wszystkich wierzących wszystkich czasów, którzy kiedykolwiek brali, biorą lub wezmą udział w tej świętej celebrze, a zatem przede wszystkim w obecności Najświętszej Maryi Panny, Niepokalanej Matki Jezusa, która – tak jak my dzisiaj – wielokrotnie uczestniczyła w Eucharystii, sprawowanej przez kapłanów wybranych przez Jej Syna. Msza Święta jest nazywana „Najświętszą Ofiarą”, dlatego uczestnictwo w niej pojmujemy jako stanięcie na Golgocie u stóp Ukrzyżowanego, aby Jego krew obmyła nasze dusze ze skutków grzechów. To rozumienie Mszy Świętej ma wielką wartość, pozwala bowiem z przejęciem uczestniczyć w Śmierci Jezusa, stwarza odpowiedni klimat do tego, abyśmy z miłością swej obecności odpowiedzieli na miłość Jezusowej Ofiary, Jego wydawania się za nas. Warto uświadomić sobie, że Msza Święta nie jest uobecnieniem jedynie Ofiary Jezusa. Ma ona cztery główne części, przy czym pierwsze dwie składają się na większą całość zwaną liturgią słowa, a dwie następne na większą całość zwaną liturgią eucharystyczną. W liturgii słowa część pierwszą stanowią czytania wraz z homilią, a częścią drugą – modlitwa wiernych. Te obie części liturgii słowa pozwalają nam przygotować się do wejścia w misterium Ofiary i Chwały, dokonujące się w ramach liturgii eucharystycznej, a więc najpierw – w chwili Przeistoczenia i Komunii Świętej – do stanięcia przy Jezusie umierającym na Golgocie, a następnie – po Komunii Świętej – do uwielbiania Jezusa i Ducha Świętego, udzielanego nam przez Zmartwychwstałego. Wraz z rozpoczęciem Eucharystii mamy podejmować wysiłek odrywania myśli od codziennych trosk doczesności, a zwracania serca ku wiecznemu przeznaczeniu. W tym czasie otrzymujemy łaskę zanurzenia się w krystaliczną wodę źródła Bożego słowa, w Jego pełne mocy wezwanie: Nie lękaj się, Ja ciebie umiłowałem, Ja chcę twego dobra, zaufaj mi bezgranicznie, oprzyj się na prawdzie moich słów! Ja jestem twoim królem i obrońcą! Tak, czas liturgii słowa ma jeden podstawowy cel: odnowić we mnie moc ducha, moc wiary w prawdziwość słów, jakie Bóg do mnie kieruje i skieruje. W czasie liturgii słowa otrzymuję łaskę mocy, abym wyznawał całym sobą: Wierzę, że Ty, Jezu Chryste, jesteś głównym celebransem tej Eucharystii, wierzę i z przejęciem wyznaję, że Ty, Jezu Chryste, już niedługo, po zakończeniu liturgii słowa, staniesz w czasie Przeistoczenia w realiach ludzkiego ciała i krwi pośród nas, staniesz jak każdy z nas tu stoi w realiach swego ciała i krwi – jako człowiek w tym konkretnym miejscu i czasie, tutaj, w tym kościele. Wierzę, że przyjmując Komunię Świętą naprawdę będę bardzo blisko Ciebie, najbliżej jak to tylko możliwe, będę z Tobą, wydającym się za mnie na śmierć, wydającym się za moje i nas wszystkich zbawienie. Msza Święta jako Ofiara jest spotkaniem z Jezusem, który obmywa mnie ze skutków grzechów i uzdalnia do służby braciom, do dawania świadectwa o Jego miłości. Kościół zachęca nas, abyśmy w czasie Przeistoczenia ofiarowali Bogu wraz z kapłanem Ofiarę Syna Bożego oraz te ofiary, które my sami osobiście składamy w trudach każdego dnia. Jesteśmy przekonani, że Bóg ceni nasz trud, nasze codzienne bóle złączone z bólem Jego Syna. Ofiara, jaką wraz z kapłanem składamy na ołtarzu, wyjedna nam Boże błogosławieństwo na kolejne godziny i dni naszej drogi ku wieczności. Liturgia słowa i liturgia Ofiary stanowią całość jako szczególne wołanie o Boże łaski i wydaje się nam, że wraz z przyjęciem Ciała i Krwi Jezusa – tak cieleśnie dotykalnego Daru Boga – cel Mszy Świętej zostaje osiągnięty. Krótkie dziękczynienie, zawarte w Mszale i wraz z kapłanem odmówione po Komunii Świętej stanowi zamknięcie naszego wołania o Boże łaski. Teraz, skoro już otrzymaliśmy to, o co prosiliśmy, to – wydaje się nam – mamy już od razu iść z mocą Boga w świat, aby wydać plon, aby z mocą przekazać ludziom świata zaproszenie na kolejną taką celebrację. Idziemy zatem, aby ludzi polegających na własnych siłach przekonać, że Bóg chce ich wspomagać, że w czasie Mszy Świętej chce ich obdarzać mocą. A jednak świat nie chce przyjmować naszego zaproszenia. Świat nie rozumie bowiem potrzeby odwoływania się do Bożej pomocy, świat przecież doskonali na własną rękę sposoby rozwiązywania problemów i wciąż ulega złudzeniu, że Bóg nie jest i nigdy nie będzie mu do tego potrzebny. Świat zwalcza nas nawet, bo wydajemy się mu zbyt głupi i słabi, skoro na Boga zrzucamy odpowiedzialność za ludzkie losy. Wiemy, że świat zarówno nie chce niczego Bogu zawdzięczać, jak też nie pozwala, aby Bóg mu cokolwiek narzucał, aby czegokolwiek mu zabraniał. Świat jest przekonany, że wolno mu zabijać, kraść, kłamać, bo w jego mniemaniu dobre jest wszystko to, co służy realizacji jego planów. W zetknięciu z zadufaniem świata, z jego wiarą w swe własne moce, przegrywa nasze głoszenie Mszy Świętej jako czasu, w którym Bóg udziela mocy jej uczestnikom. A i my sami, gdy stajemy się zdrowi i skuteczni w działaniu, poddawani jesteśmy pokusie płytkiego pojmowania i przeżywania Mszy Świętej. Skoro bowiem codzienny udział w niej zapewnia nam powodzenie w życiu, to jesteśmy skłonni przychodzić po rzekomo należne nam dary, a jednocześnie nie zauważymy, że w czasie Mszy Świętej coraz bardziej kochamy siebie i swój mały świat, a coraz mniej dostrzegamy obecnego w niej Boga, obecnego w Ciele i Krwi! Zamiast dialogu miłości, dialogu wzajemnych obdarowań w relacji do Jezusa, Wcielonego Boga, będziemy jedynie odbiorcami należnej nam rzekomo pomocy i to w sytuacji, gdy my dla Niego nie będziemy mieli czasu na Mszy Świętej. Ofiara Chrystusa jest za nas i dla nas, a my dla Chrystusa niesiemy w darze nasze grzechy i nasze wołanie o przebaczenie. Czy to jest jednak najwyższy stopień miłości, jakiej Jezus pragnie od nas… i jakiej pragnie dla nas, dla naszej doskonałości jako osób do Niego podobnych? Sytuację poprawia nieco fakt, że wiele osób ofiaruje Chrystusowi codzienne zmagania z grzechem świata, trud dawania świadectwa katolickiej prawdzie i znoszenia prześladowań. Warto jednak wiedzieć, że i to jeszcze nie wszystko, czego Chrystus może się od nas spodziewać. Udział w Komunii Świętej daje nam bowiem takie wspaniałe możliwości miłowania Jezusa, jakich nie daje nam żaden inny sposób wchodzenia z Nim w relacje. Czy my jednakże mamy świadomość tych naprawdę nadprzyrodzonych możliwości? Chyba nie, skoro po przyjęciu Komunii Świętej niezwłocznie opuszczamy świątynie, aby iść do świata i jego spraw, może nawet pożytecznych, może nawet takich, które Jezus ocenia jako usługiwanie Jemu samemu. Jednak warto się zastanowić, czy to jest dobre, że prawie natychmiast po przyjściu Jezusa w Ciele i Krwi do nas nasza świadomość jest już absorbowana przez służbę. Jezusa przyjęliśmy do mieszkania swego serca i prawie natychmiast mówimy Mu: „Rozgość się u mnie, ale nie gniewaj, że ja już muszę wyjść! A jak sobie posiedzisz tu u mnie do woli, to wyjdź po prostu i zatrzaśnij drzwi. I do zobaczenia następnym razem!” Po Komunii Świętej rychło pozostawiamy Jezusa samego w mieszkaniu swego serca i wychodzimy od Niego do spraw świata… Wychodzimy tak, jakby On nie miał serca, które spragnione jest naszej miłującej obecności… Wybiegamy pospiesznie, jakbyśmy nie wierzyli, że On naprawdę nas kocha i naprawdę pragnie naszej miłości… Przecież wciąż ponawia swoje przychodzenie do nas i to pomimo tego, że my nie pojmujemy, jakimi możliwościami miłowania Go zostaliśmy obdarowani. A my wciąż nie dowierzamy, że On naprawdę przychodzi do nas tak, jak każdy człowiek przychodzi do swego przyjaciela w gościnę albo z prośbą o pomoc…, przychodzi w cielesnej, fizycznej, realnej postaci. On, Bóg Wcielony!!! Zwykliśmy myśleć, że miłujemy Jezusa, skoro z zaufaniem zwracamy się do Niego o pomoc i skoro ofiarujemy Mu nasz czas czy ból. Czy to jednakże wystarcza? Czy sprawdzianem miłości jest tylko umiejętność wyrażenia prośby o dar, czy nawet złożenie ofiary dla kochanej osoby…? Sprawdzianem miłości jest nade wszystko autentyczna wewnętrzna radość z przebywania z osobą kochaną i – gdy jej dobro tego wymaga – wewnętrzna radość z poświęcania siebie dla niej, dla obrony jej nienaruszalności, jej wartości. Radość z przebywania z ukochaną osobą na dobre i złe – oto znak miłości, znak prawdziwej więzi. Taka więź jest miłością, gdy osoby chcą być ze sobą i dla siebie, gdy pragną obdarzać się serdecznością w chwilach pokoju, a realną pomocą w czasie zmagań. Jezus wciąż i wciąż jest naszym obrońcą, ale czy my jesteśmy obrońcami Jezusa, czy my mamy siły, aby Jezusa skutecznie bronić i obronić? Niestety, obecna sytuacja naszej Ojczyzny ujawnia, że nie jesteśmy skutecznymi obrońcami Jezusa i Jego praw: zabijanie dzieci w stanie embrionalnym i w łonach matek, wszechpanująca w mediach antykościelna propaganda, zalew związków niesakramentalnych i rozwiązłości, spychanie ludzi uczciwych na margines – oto wskaźniki naszej niemocy. Porównując je z rozwojem prawdziwie katolickiej kultury społecznej w innych wiekach widzimy, że naprawdę pomimo wielu osobistych zwycięstw nie jesteśmy pełnymi mocy Bożej obrońcami Jezusa. Świat nie został przez nas zdobyty dla Niego. Dlaczego? Odpowiedź, którą za chwilę usłyszymy, będzie wymagała od każdego z nas wysiłku, otwarcia umysłu i serca. Prośmy zatem Ducha Świętego, aby wspomógł nas w tym zadaniu. Pieśń: Przyjdź, Duchu Święty… Podstawowe zagadnienie związane jest z naszą umiejętnością miłowania Jezusa podczas eucharystycznego zjednoczenia z Nim. Aby miłować Jezusa nie tylko w czasie Eucharystii, ale i po jej zakończeniu, trzeba wiedzieć, że Msza Święta jest nie tylko Ofiarą złożoną za nasze grzechy przez Chrystusa na Golgocie, ale jednocześnie jest Ofiarą, jaką On w Wieczerniku składa Ojcu za swoje zwycięstwo przed wyjściem na walkę z księciem tego świata, z diabłem. Jezus zbawia nas w oparciu o swoje ludzkie możliwości, dlatego przed wyjściem na walkę z księciem tego świata przyzywa Boga na pomoc – składa w Wieczerniku ofiarę za zwycięstwo. Jeśli my zatem uczestnictwa w Ofierze Chrystusa nie ograniczymy do czasu Eucharystii, ale przedłużymy na czas bezpośrednio następujący po jej zamknięciu, to – mając w sobie prawdziwie Jezusa w Ciele i Krwi – prawdziwie weźmiemy udział w tej walce, jaką On z naszym współuczestnictwem zwycięsko przeprowadza wobec diabła i poddanego mu świata. Zanim podejmiemy problematykę walki duchowej po Mszy Świętej, rozważmy najpierw powszechnie obecnie panujące zwyczaje kościelne w świetle tekstów liturgicznych i biblijnych, które pozwolą nam lepiej zrozumieć znaczenie czasu modlitwy po zakończeniu celebracji. „Zapraszamy na Mszę Świętą, a po niej na spotkanie przy herbacie” – takie ogłoszenia często możemy usłyszeć i wydaje się nam to czymś naturalnym: ludzie spotykają się z Bogiem, a potem ze sobą. Aby prawdziwie ocenić te zwyczaje, należy zauważyć tu dwie kwestie. Po pierwsze: tak zwane „agapy”, na które często powołują się błędnie [2] ci, którzy Mszę Świętą wieńczą spotkaniem towarzyskim, nie miały miejsca po Eucharystii, lecz w jej trakcie: „agapą” była druga część Mszy Świętej. Eucharystia miała schemat prawie identyczny jak dziś, z jednym wyjątkiem w części drugiej. Schemat Eucharystii był następujący: najpierw były czytania z homilią, potem „agapa” czyli zwyczajny posiłek złączony z modlitwami, potem Przeistoczenie z Komunią Świętą, a potem uwielbienie po Komunii Świętej. Wskutek tego, że w czasie „agap” wielu bogatych pierwszych chrześcijan nadużywało jadła i wina, zostały one już przez Apostołów zniesione (por. 1Kor 11, ale ślad po nich pozostał: jest nim modlitwa powszechna, modlitwa miłości (po grecku „agape”) za Kościół i braci w potrzebie. Po drugie: zapewne nie zdajemy sobie sprawy, że gdy łączymy Mszę Świętą ze spotkaniem towarzyskim, to wówczas podporządkowujemy ją pewnej strukturze nadrzędnej, której twórcami jesteśmy my, ludzie. Pierwotnie jednak było inaczej: Msza Święta była wprawdzie elementem struktury nadrzędnej, ale struktury ściśle określonej przez samego Zbawiciela. Otóż On po odprawieniu Mszy Świętej rozpoczął realizować kolejny etap swego życia, kolejny etap historii zbawienia: wyruszył z Wieczernika, aby przejść drogę ku Golgocie i poprzez śmierć zejść do Otchłani, do krainy zmarłych. Ta droga Jezusa – to nie spacer pośród róż, ale najbardziej intensywny bój z potęgami zła, które Jezus zwycięża mocą posłuszeństwa wobec Ojca, posłuszeństwa pomimo krzyku trwogi, przepełniającego Jego ludzki wymiar osoby (por. Hbr 5,7). Trzeba zdawać sobie sprawę, że to nie było przypadkowe, iż Pan Jezus sprawował Mszę Świętą nie po Zmartwychwstaniu, ale bezpośrednio przed wyjściem na Mękę. Gdyby uczynił to po Zmartwychwstaniu, to wówczas Jego słowa „To czyńcie na Moją pamiątkę” byłyby zrozumiałe tak, jak się to powszechnie rozumie: czyńcie to, aby przypomnieć – uobecnić Moją Mękę. A jednak Jezus tak nie uczynił. On słowa „To czyńcie na Moją pamiątkę” wypowiedział wówczas, gdy był w stanie trwogi oczekiwania na te dramatyczne Wydarzenia. Wypowiedział je zaś nie tylko jako nakaz dla uczniów, którzy mieli je w przyszłości wypowiadać, ale wypowiedział je jako swój własny akt konsekracji i objaśnienia tej czynności, którą w Wieczerniku dokonywał. Znaczenie słów Jezusa należy rozumieć głębiej: On czyni to jako ofiarę szczególnego rodzaju, jako ofiarę składaną w bardzo ściśle określonym celu, jako ofiarę znaną pod nazwą „ofiara pamięci” (po grecku: anamneza - por. 1Kor 11, „ofiara pamiątka”. Taki rodzaj ofiary Bóg już w Starym Przymierzu ustanowił dla Izraelitów (por. Lb 10,9-10) jako partner przymierza. Celem składania takiej „ofiary pamięci” było odniesienie zwycięstwa w walce: gdy Izrael zabijał i spalał na ołtarzu zwierzęta przed walką, to sprawował tę „ofiarę pamięci”, „ofiarę pamiątkę”, a Bóg jako jego obrońca, na mocy przymierza z Izraelem, pamiętał o Izraelu w czasie walki, zapewniał mu zwycięstwo i szczęśliwy powrót do miejsca, skąd wyruszył do walki. Jezus czyni tak samo, jak Izraelici przed walką: przed wyjściem do walki z Wieczernika składa „ofiarę pamięci”, „pamiątkę”, „anamnezę”, składa ją wychodząc na ostateczny bój z samozwańczym księciem tego świata, z diabłem. Składa tę ofiarę, aby Bóg pamiętał o Nim w czasie walki, a więc w czasie całej Jego drogi z Wieczernika po Golgotę i poprzez krainę śmierci, będącą do tego czasu pod władzą diabła. Jezusowa „pamiątka” ma taki sam cel, co każda starotestamentowa „pamiątka”, ale nie pod każdym względem jest z tamtymi ofiarami identyczna. Różnica w stosunku do ofiary Izraelitów jest jakościowa. Po pierwsze: Jezus składa ofiarę nie z zabitych i spalanych na ołtarzu zwierząt, ale z samego siebie. Po drugie: Jest oczywiste, że Izraelici składali jako „ofiarę pamiątki” zwierzę, które już zostało przez nich zabite. Jezus natomiast składa jako „ofiarę pamiątki” Tego, który – patrząc z punktu widzenia czasu historycznego – dopiero zostanie w najbliższej przyszłości zabity – na krzyżu na Golgocie. Dodajmy ponadto, że wprawdzie Jezus jako „ofiarę pamięci” składa Ojcu w Wieczerniku przede wszystkim ów akt definitywnego oddania życia na krzyżu na Golgocie, to jednak z aktem tym łączy i cały przeogromny trud kroczenia ku Śmierci. Jezus składa jako „ofiarę pamięci” Ojcu totalny trud wchodzenia w Otchłań, aby w niej zmierzyć się z diabłem i ostatecznie osobiście go pokonać. Świadczą o tym słowa Jezusa, precyzyjnie tłumaczone z języka greckiego, które brzmią tak: „To jest Ciało Moje za was wydające się”, „To jest Moja Krew, za was wylewająca się”. Czas teraźniejszy „wydające się” / „wylewająca się” wskazuje na to, iż owo „wydawanie się” na śmierć już się rozpoczęło w Wieczerniku i trwa aż do chwili definitywnego pokonania diabła w Otchłani. Po zapoznaniu się z pojęciem „ofiary pamiątki” jako ofiary przed walką zastanówmy się jeszcze, jakie okoliczności poprzedziły dzień, w którym Jezus przystąpił do sprawowania Ostatniej Wieczerzy czyli Mszy Świętej. Jezus uczynił to po zakończeniu etapu głoszenia nauki i potwierdzania jej licznymi cudami. Jak to za chwilę zostanie przedstawione, Jezus podporządkował swoje życie precyzyjnemu planowi, złożonemu z czterech kolejnych etapów, aby nadać mu tę samą strukturę, jaką Bóg nadał swojemu planowi walki z faraonem, planowi wyprowadzenia Izraelitów z Egiptu, planowi złożonemu właśnie z czterech głównych etapów. Zanim omówimy etapy życia Jezusa, zauważmy na podstawie Ewangelii św. Łukasza (9,31) pewien mało dostrzegany, a istotny szczegół. Oto gdy Jezus podczas przemienienia na górze rozmawiał z Mojżeszem i Eliaszem, to mówił o „odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie”, przy czym słowo „odejście” w greckim oryginale brzmi „exodos”. To greckie słowo my zazwyczaj wymawiamy „exodus”, określając nim wyjście Izraelitów z Egiptu (por. Wj 19,1). Porównanie życia Jezusa do exodusu – czyli wyjścia – Izraelitów z Egiptu ma zatem głębokie podstawy biblijne. W życiu Jezusa należy zatem odkryć te cztery zasadnicze etapy Jego planu zbawienia, cztery elementy struktury, nadanej Jego życiu przez Niego samego. Pośród tych głównych etapów jednym jest i Ostatnia Wieczerza. A oto owe cztery etapy zbawczego planu Jezusa: nauczanie i cuda potwierdzające posłannictwo Jezusa,uczta paschalna czyli Ostatnia Wieczerza,wyjście z uczty i przejście poprzez Ogrójec, pojmanie, sąd u Annasza, Kajfasza, Piłata, drogę krzyżową na Golgotę, Śmierć na krzyżu i stąd zejście do Otchłani, przechodzenie przez Otchłań aż do poranka dnia trzeciego, licząc od dnia sprawowania uczty,wyjście Jezusa z Otchłani rankiem trzeciego dnia na drugi brzeg życia, czyli Zmartwychwstanie, a po czterdziestu dniach Wniebowstąpienie i po kolejnych dziesięciu dniach Zesłanie Ducha Świętego. Okazuje się, że cztery etapy życia Jezusa są analogiczne do czterech etapów planu, jakiemu Bóg podporządkował wyprowadzenie Izraelitów z niewoli w Egipcie, a mianowicie: cuda (zwane plagami egipskimi) potwierdzające przyjście Boga z pomocą dla Izraela w niewoli, uczta paschalna z baranka w Egipcie, wyjście z uczty w Egipcie i przejście aż do Morza Czerwonego i stąd zejście do Otchłani wód, przejście przez tę Otchłań, wyjście Izraelitów z Otchłani wód rankiem trzeciego dnia od uczty w Egipcie, wyjście na drugi brzeg życia, w wolności od faraona. Z przedstawionego zestawienia etapów życia Jezusa z etapami wyjścia całego Izraela z Egiptu widać, że – ujmując powyższe wyliczenie w skrócie – kolejność jest taka: nauczanie potwierdzane cudami,uczta,przejście przez Otchłań,nowe życie po przejściu Otchłani. W obu przypadkach uczta poprzedziła przejście przez Otchłań, a ponadto wyjście z Otchłani nastąpiło identycznie w poranek dnia trzeciego od momentu sprawowania uczty. Różnica tkwi jedynie w doniosłości wyliczonych tu elementów. I tak odnośnie uczty: Izraelici spożywali Paschę, czyli pieczonego baranka, Apostołowie zaś, a z nimi i my, spożywamy Paschę, czyli Jezusa, o czym wzmiankuje św. Paweł: „Chrystus bowiem został złożony w ofierze jako nasza Pascha” (1Kor 5,7). Podobnie odnośnie przejścia: Jezus przeszedł przez Otchłań-Śmierć, czyli przez krainę umarłych, natomiast Izraelici przeszli przez Otchłań Morza Czerwonego, czyli pomiędzy wodami morskimi. Warto jednakże wiedzieć, że w obu przypadkach Pismo Święte stosuje termin „Otchłań” [3], przez co Duch Święty jako Boski Autor całego Pisma Świętego podpowiada nam zauważoną tu analogię. Co do nowego życia: Izraelici po przejściu Otchłani wód weszli do nowego życia, życia w wolności od faraona, ale życia doczesnego. Jezus wchodzi do nowego życia, ale zupełnie nowego życia, bo życia wiecznego, które otrzymuje od Ojca w akcie Zmartwychwstania. Wraz z Nim do tegoż życia wchodzą i nakarmieni Jego Sakramentem Apostołowie zgromadzeni w Wieczerniku i my wszyscy, którzy uczestniczymy z nimi w tej samej Eucharystii. Ponadto tak jak Izraelici po 40 latach wędrówki weszli do Ziemi Obiecanej, tak Jezus po 40 dniach wstąpił definitywnie do życia wiecznego w niebie, gdzie przebywa jako Wcielony Bóg w jedności z Bogiem Ojcem i Bogiem Duchem Świętym. A i my dzięki uczestnictwu w Eucharystii, a szczególnie w Komunii Świętej, tam ostatecznie wstąpimy po zakończeniu życia doczesnego. Wracając w rozważaniach do Eucharystii pierwszych chrześcijan: oni nigdy nie urządzali po niej spotkań towarzyskich, lecz do rana trwali na modlitwie (por. Dz 20,7-12). Przejęli zaś to ze zwyczajów związanych z żydowską ucztą paschalną, po której według przepisów nie wolno ani jeść, ani zabawiać się, a jedynie wolno i należy modlić się aż do rana, co też praktykują do dziś najbardziej pobożni Żydzi. Pamiętajmy, że Pan Jezus był Żydem i On właśnie żydowską paschalną ucztę przekształcił w Eucharystię (por. Łk 22,15), a ponadto wszyscy obecni w Wieczerniku Apostołowie byli także Żydami, którzy dotąd wiernie sprawowali coroczną Paschę. To na nich Jezus złożył obowiązek przekazania rodzącemu się Kościołowi wszystkich wymogów, związanych z Jego Nową Paschą, zbudowaną na Passze żydowskiej. Stąd i zwyczaje związane z Paschą żydowską przeszły od początku do Eucharystii – do Paschy Nowego Testamentu. Dlaczego pobożni Żydzi do rana modlą się po uczcie paschalnej Starego Przymierza, stanowiąc dla chrześcijan mimowolnie wzór modlitewnego trwania po uczcie paschalnej Nowego Przymierza? Oni wiedzą, że wprawdzie uczta paschalna daje im udział w przejściu wraz z ich Ojcami przez Morze Czerwone [4], jednakże trwają na modlitwie aż do świtu, bo – jak relacjonuje Księga Wyjścia 14,24-31 – o świcie Bóg zatrzymał koła rydwanów wojska egipskiego i ostatecznie pogrążył je w morskiej otchłani. O świcie Ojcowie wyszli na drugi brzeg morski, aby tam Bogu śpiewać wspaniały hymn, aby tam niejako eksplodować pełnią radości ze zmartwychwstania do nowego życia w wolności! Żydzi wiedzą, że gdy po zakończeniu uczty paschalnej modlą się aż do świtania, to naprawdę uczestniczą w owym exodusie / wyjściu Ojców z Egiptu, w ich trzydniowym marszu aż do Morza Czerwonego, zwieńczonym cudownym przejściem przez morskie głębiny. Wiedzą, że uczestniczą w tym cudzie, którego Bóg dokonał dla nich, aby obdarzyć ich pełnym zwycięstwem nad wrogimi Egipcjanami. Czy to tylko przypadek, że Jezus Chrystus właśnie o świcie dnia trzeciego - licząc od czasu spożywania Nowej Paschy – wyszedł z Otchłani? [5] Jezus z Otchłani Śmierci wyszedł po takim samym okresie czasu, jak Izraelici wyszli z Otchłani wód… Dzięki temu rozumiemy, dlaczego w czytaniach mszalnych Wielkiej Soboty dane nam jest słyszeć relację z Księgi Wyjścia o przejściu Izraelitów przez Morze Czerwone… Jest tak, ponieważ Wielka Sobota uobecnia czas przechodzenie Jezusa przez Otchłań, czas pomiędzy Jego Śmiercią i zstąpieniem do Otchłani w Wielki Piątek a Zmartwychwstaniem w Wielkanocną Niedzielę. Jest tak, ponieważ przejście Jezusa przez Otchłań jest typicznie zapowiedziane przez przejście Izraela przez inną Otchłań – przez Otchłań wód morskich. Warto odnośnie wyjścia z Egiptu zauważyć, że Bóg dwukrotnie dokonał zabicia wrogów Izraela: najpierw zabił wszystkich pierworodnych Egiptu, a uczynił to dokładnie w środku nocy i to dokładnie wtedy, gdy Izraelici spożywali ucztę paschalną. Drugi raz dokonał tego w środku wód morskich, nad ranem trzeciego dnia od tamtego pierwszego wydarzenia: zabił faraona i całe jego wyborowe wojsko: nie ocalał z nich ani jeden! To nie jest przypadek, że Pan Jezus sprawował ucztę Nowej Paschy przed wyruszeniem ku Golgocie i Otchłani Śmierci: Jezus najpierw w czasie uczty eucharystycznej uobecnił akt swojej śmierci, a następnie ten sam akt swojej śmierci, swojego wejścia w Otchłań, zrealizował na krzyżu na Golgocie. Dzięki temu Jezus w sposób iście Boski zrealizował dwukrotnie w czasie historycznym jeden akt śmierci, zrealizował w sposób przekraczający wszelkie ludzkie wyobrażenia to, co zapowiadały dwa oddzielne akty zabicia Egipcjan: pierwszy w czasie uczty, drugi w czasie przejścia przez morze. A zatem najpierw w Wieczerniku On – podobnie jak Bóg w Egipcie – sprawił, że w czasie uczty paschalnej dokonał się akt Śmierci Pierworodnego Syna, a dokonał się pod osłoną sakramentalnych znaków Chleba i Wina. Podobieństwo to odznacza się nieporównywalną głębią wobec wydarzenia w Egipcie, gdyż jest nie tyle aktem zabicia, co aktem przywołania z przyszłości tego, co dokona się na Krzyżu na Golgocie. Tym niemniej jest przez tamten akt zabicia pierworodnych synów Egiptu zapowiedziane typicznie. Następnie, po wyjściu z uczty w Wieczerniku, Jezus przeszedł aż do góry Golgoty i – podobnie jak Izraelici [6] wszedł w sferę śmierci. Zauważmy, że Izraelici przeszli pomiędzy potężnym wałem wód, a zatem przeszli jakby przez śmierć, przeszli dzięki Bożej mocy, dzięki temu, że Bóg w znakach słupa ognia i słupa obłoku [7] szedł z nimi. Jezus także zwycięsko przeszedł przez Otchłań, przez krainę umarłych, z której – jak mówi List do Hebrajczyków – Bóg wywiódł Go – „wywiódł spomiędzy zmarłych Wielkiego Pasterza owiec” (por. 13,20). Czy w tym przypadku Bóg wywiódł tylko samego Pasterza, bez owiec? Nie, nie tylko – w przejściu Jezusa-Pasterza przez Otchłań uczestniczą i Jego owce – wszyscy ci, którzy dzięki uczestnictwu w modlitwie po Mszy Świętej trwają z Nim w zjednoczeniu, wszyscy niosący w swoich wnętrznościach dwa sakramentalne znaki, jakże podobne w barwie do dwu znaków z Egiptu: znak białego Chleba, podobny do obłoku, znak czerwonego Wina, podobny do ognia. Uczestniczą oni w tym zwycięskim przejściu zatem nie tylko w czasie uczty eucharystycznej, ale i po jej zakończeniu – podobnie jak Izraelici po zakończeniu Paschy uczestniczą ze swymi Ojcami w przejściu przez Otchłań Morza Czerwonego, chociaż już w czasie samej uczty w tymże przejściu uczestniczyli. Na zasadzie biblijnej typologii, zbudowanej dzięki dostrzeżeniu podobieństw pomiędzy czterema etapami exodusu (wyjścia) Jezusa z tego świata a czterema etapami exodusu (wyjścia) Izraela należy wnioskować: tak jak Żydzi modlący się po zakończeniu uczty paschalnej aż do rana uczestniczą w definitywnym rozgromieniu wrogich potęg, zapewniając sobie Boże błogosławieństwo w życiu, tak samo i chrześcijanie będą obdarowani definitywnym zwycięstwem nad wrogimi mocami, jeśli będą trwać na modlitwie nie tylko w czasie uczty Nowej Paschy, ale i po jej zakończeniu. Przed nami już za chwilę otworzą się drzwi Wieczernika. Już za moment staniemy obok Niepokalanej Maryi, aby pod Jej Macierzyńską opieką wejść w przestrzeń i czas sprzed dwu tysięcy lat, aby zasiąść do uczty Nowej Paschy przy Chrystusie, aby zasiąść pośród Jego Apostołów. Mamy świadomość, że Jezus właśnie zakończył pierwszy etap swojego planu życia i rozpoczyna etap drugi – On teraz będzie sprawował „Ofiarę pamiątkę”, ofiarę przed śmiertelną walką z diabłem, nieprzejednanym wrogiem Boga i ludzi. Już za kilkadziesiąt minut my, Wspólnota Nieustającego Różańca, posileni Ciałem i Krwią Syna Bożego w czasie Mszy Świętej, będziemy obdarowani łaską trwania w sakramentalnym zjednoczeniu z Jezusem na modlitwie, aby wraz z Nim wziąć pełny udział w definitywnym rozgromieniu potęg piekielnych, jakiego On, Syn Boga i Syn Maryi, dokonuje właśnie w tym czasie łaski. Niech Niepokalana Maryja będzie nam w tym zjednoczeniu wzorem i orędowniczką u Boga. Amen!